„Koszmarny sen hydraulika”, czyli Sten znany i mniej znany. Część druga.

      Możliwość komentowania „Koszmarny sen hydraulika”, czyli Sten znany i mniej znany. Część druga. została wyłączona

[Uwaga: część pierwsza artykułu dostępna jest tutaj: https://www.militaria.malopolska.pl/?p=4173]

Na przełomie 1941-42 w londyńskiej firmie Lines Brothers opracowano wersję Sten Mk III, którą uproszczono jeszcze bardziej, wręcz do granic możliwości (48 części, 5 i pół roboczogodziny). Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą wyglądu była przedłużona komora zamkowa, której przednia część pokrywała teraz lufę prawie na całej długości i w dodatku była z nią zespolona na stałe . Poprawiło to nieco wygodę użytkowania (zmniejszenie możliwości przypadkowego poparzenia dłoni strzelca o lufę podczas trzymania broni przy strzelaniu), natomiast sama broń stała się produktem jednorazowym – zużytej czy rozkalibrowanej lufy nie było już jak wymienić. Z tego powodu Mk III nigdy nie zastąpił poprzedniej wersji i dość szybko (już we wrześniu 1943) został wycofany z produkcji, podczas gdy „klasyczne” Mk II produkowano do samego końca wojny (ostatnie 100 000 sztuk zamówiono w ROF Fazakerley w marcu 1945). W siłach zbrojnych raczej starano się unikać uzbrajania w „trójki” pododdziałów liniowych, chociaż oczywiście nie zawsze było to możliwe (w pierwszej kolejności Mk III otrzymywały służby tyłowe i pomocnicze, żandarmeria itp. formacje, od których nie oczekiwano częstego i długotrwałego strzelania).
Dla porządku można odnotować także istnienie wersji Mk IV, chociaż tak naprawdę nigdy nie weszła ona do produkcji. Mark IV był najkrótszym modelem Stena, wyposażonym w kolbę składaną (a nie odłączaną jak wszystkie inne modele). Podczas prób prototypów okazało się jednak, że „czwórka” zachowując wszystkie wady poprzedników dołożyła jeszcze jedną – skrócona lufa powodowała, że strzelec zupełnie tracił kontrolę nad bronią podczas ognia seryjnego, siejąc pociskami „panu Bogu w okno”…

Powyżej: Sten Mk III. Rysunek z wydanej w sierpniu 1942 publikacji „Carbines, Machine, STEN, 9mm. Mks I, II & III. Illustrated Identification List (Technical Branch)”
Poniżej: prototypowy Sten Mk IV, tutaj w odmianie Mk IV A (wersja Mk IV B różniła się konstrukcją mechanizmu spustowego, chwytu pistoletowego oraz kolby). Fot. www.historicalfirearms.info

I cóż, że paskudztwo, skoro potrzebne i w dodatku działa….
Zastępca Szefa Sztabu Imperialnego, generał Gordon MacReady, po zapoznaniu się ze Stenem, uznał go za „najlepszą brytyjską broń od wielu lat”. Żołnierze mieli zdecydowanie inne zdanie – Steny nie cieszyły się u nich dobra opinią (łagodnie mówiąc). Przede wszystkim uważano je za bardzo zawodne (najsłynniejszy chyba przypadek zacięcia się Stena, opisany w pierwszej części artykułu, przytrafił się sierżantowi Josefowi Gabčíkowi podczas zamachu na Obergruppenführera Reinhardta Heydricha w Pradze 27 maja 1942). Miały też opinię broni niebezpiecznej dla użytkownika (Sten Mk II / Mk III upuszczony kolbą na twarde podłoże potrafił wystrzelić w sposób niekontrolowany i niestety takie przypadki nie należały do rzadkości…). Do mniejszych, ale bardzo uciążliwych wad zaliczano także: kiepską ergonomię i marną jakość wykonania (użytkownikom zdarzało się kaleczyć o topornie wykonane części broni). W rezultacie, Steny obdarzano najbardziej pogardliwymi epitetami, jak np. „Stench Gun” („Obśmierdła spluwa”), czy „Plumber’s Nightmare” (tytułowy „Koszmarny sen hydraulika” – to z powodu „rurowego” wyglądu).
W tym kontekście dość zaskakujące były opinie, jakie pojawiły się podczas walk w Afryce Północnej. Otóż walczący tam Niemcy z Afrika Korps uznali je, mimo wszelkich wad, za broń dużo bardziej niezawodną np. od swoich MP-40 (!). Tajemnica tego „sukcesu” tkwiła w fakcie, że Steny nie wymagały smarowania (instrukcja wręcz tego zabraniała), zatem na pustyni nie lepił się do nich piasek i brud, mogący powodować zacięcia.

Agnes Wong, Kanadyjka chińskiego pochodzenia pracująca w zakładach Small Arms Ltd w Long Branch (Ontario) podczas finalnego montażu „Stena” Mk II. Podczas wojny, kobiety stanowiły niemal 70 % personelu tej wytwórni, a na liniach montażu prawie 100%. Do pracy przyjmowano wyłącznie bezdzietne mężatki oraz panny, przy czym wśród tych pierwszych priorytet miały te, których małżonkowie służyli w siłach zbrojnych. Ich wynagrodzenie było całkiem wysokie, jak na owe czasy – od 20 do 30 dolarów tygodniowo, w zależności od kwalifikacji (dla porównania – pomoc domowa zarabiała w tym czasie ok 5 dolarów na tydzień). Fot. Library and Archives Canada, Domena Publiczna

Podaruj sobie odrobinę luksusu, czyli Sten Mk V / Mk 5.
Na przełomie lat 1943 i 1944 opracowano kolejną modyfikację Stena. Tym razem, wobec zaspokojenia potrzeb ilościowych, zajęto się wreszcie poprawą jakości. Odpowiednio więc, zmiany konstrukcyjne miały na celu zwiększenie bezpieczeństwa, niezawodności, wygody użytkowania i celności broni. W szczególności oczekiwano, że broń wytrzyma teraz co najmniej 10 000 strzałów, a dzięki większej precyzji wykonania podzespołów zwiększy się także skuteczność ognia (tu postawiono wymóg, by wystrzelony pocisk był w stanie przebić deskę z twardego drewna o grubości 1 cala na odległości 100 jardów).
W lutym 1944 nowy model, oznaczony Mk V, trafił do produkcji, stopniowo wypierając poprzedników, chociaż był od nich ponad dwukrotnie droższy i wymagał także prawie dwukrotnie większej liczby roboczogodzin na wykonanie jednego egzemplarza.
Sten Mk V posiadał drewnianą kolbę z mosiężną stopką (w miejsce dotychczasowych ramowych lub rurowych „T-kształtnych”). Zmodyfikowano także urządzenie spustowe, przekonstruowano zamek, wprowadzono dodatkowy bezpiecznik, nową muszkę z osłoną i dwa chwyty pistoletowe (chociaż przedni często demontowano w jednostkach, co zostało oficjalnie usankcjonowane w czerwcu 1945). Także i jego można było szybko rozłożyć na kilka podzespołów. Na wylocie lufy pojawił się zatrzask do mocowania ówczesnego przepisowego brytyjskiego bagnetu No. 4 Mk II (zwanego „gwoździem”).

Sten Mk 5 wyprodukowany prawdopodobnie w ROF Theale (oznakowanie niewyraźne) na początku 1945 roku. Broń znajdowała się na wyposażeniu Armii Brytyjskiej, o czym świadczą „strzałki” odbioru wojskowego. Fot. autora

Od listopada 1944 w Armii Brytyjskiej wprowadzono numerowanie wersji cyframi arabskimi w miejsce rzymskich i odpowiednio oznaczenie „Mk V” zmieniono na „Mk 5”. Steny Mk V / Mk 5 produkowano wielkoseryjnie w wytwórniach: ROF Fazakerley, ROF Maltby oraz ROF Theale (wbrew niektórym publikacjom, nie wytwarzano ich w RSAF Enfield, chociaż ta wytwórnia była poddostawcą podzespołów dla wymienionych trzech zakładów montażu końcowego).
Łącznie wyprodukowano około 500 tysięcy egzemplarzy tego modelu, a jakość wykonania, o lata świetlne przewyższająca „prostackie” Mk II i Mk III poskutkowała nadaniem broni nieoficjalnej nazwy „Sten de Luxe”).
Stenów Mk V użyli po raz pierwszy brytyjscy spadochroniarze podczas desantu w Normandii. Mieli je na swoim wyposażeniu m. in. żołnierze piechoty szybowcowej z kompanii D, 2 Batalionu “Oxfordshire and Buckinghamshire Light Infantry”, 6th Airborne Division. Kompania ta zasłynęła zdobyciem kluczowych mostów na rzece Orne („Pegasus Bridge”) i sąsiadującym kanale żeglownym („Horsa Bridge”) nad ranem 6 czerwca 1944, jeszcze przed lądowaniem głównych sił alianckiego desantu.
W większej liczbie Steny Mk V znalazły się natomiast na wyposażeniu 1st Airborne Division generała Roberta Urquharta podczas nieszczęśliwej operacji „Market-Garden” (wrzesień 1944). Co do żołnierzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego biorących udział w tej akcji, większość źródeł jest zgodna, że skakali oni wówczas uzbrojeni w Steny Mk II, ale np. Leroy Thompson w publikacji „The Sten Gun” zamieszcza zdjęcie polskiego spadochroniarza, uzbrojonego w Mk V (chociaż być może jest to zdjęcie wykonane już jakiś czas po „Market-Garden”).

Kapitan Brian Priday (zastępca dowódcy kompanii D „Ox and Bucks”, uczestnik ataku na mosty na Orne 6 czerwca 1944) uzbrojony w Stena Mk V z założonym bagnetem, pozuje fotografowi wraz z dwoma żołnierzami swojego pododdziału. Z tej trójki tylko on przeżyje wojnę. Celowniczy Brena, szer. Frank Gardner zginie 21 marca 1945, a mł. kapral (L/Cpl) B. H. Lambley – 5 lutego 1945. Zdjęcie wykonano 15 czerwca 1944 w Normandii, zbiory Imperial War Musem, B 55586, Domena Publiczna

Z racji swojej popularności, Steny doczekały się całkiem sporej literatury przedmiotu, a ich charakterystyczny kształt uczynił je jedną z najbardziej rozpoznawalnych broni II wojny światowej.
W latach pięćdziesiątych oznaczenie broni zmieniono na L52. Następcami Stenów w Armii Brytyjskiej zostały od roku 1953 bardzo udane pistolety maszynowe Sterling-Patchett L34. Co ciekawe, opracowano je mniej więcej w tym samym czasie, co Stena Mk V, ale ich wielkoseryjną produkcję wstrzymano z uwagi fakt, że wymagałaby ona znacznych nakładów finansowych (zupełnie nowe oprzyrządowanie). Przez kolejne lata Steny dominowały więc nadal aż do czasu, gdy w latach pięćdziesiątych wdrożono program przezbrojenia zredukowanej British Army i odejścia od broni „wojennej”. Ale to już inna historia, o której będzie nieco więcej przy okazji przygotowywanego materiału o karabinach L1A1 SLR.
Z kolekcjonerskiego punktu widzenia można jeszcze pochylić się nad dość intrygującą kwestią znakowania niektórych Stenów Mk 5. Na rynku kolekcjonerskim dość często spotykane są egzemplarze noszące symbol „P.O.F.”, co oznacza Pakistan Ordnance Factories ( zakłady w Wah Cantt, Pendżab). Z drugiej strony, mimo, ze wytwórnię tę uruchomiono z pomocą Brytyjczyków (w roku 1951), to nigdy nie produkowano w niej Stenów! Być może zatem chodzi o pistolety maszynowe sprzedane Pakistanowi z zapasów brytyjskich, które to peemy w późniejszych latach wyremontowanych na miejscu (nabijając nowe znaki) i które po kolejnym demobilu trafiły na rynki wtórne. „Z trzeciej strony” egzemplarze te, poza dyskusyjnym symbolem producenta nie noszą żadnych innych bić wskazujących na ich eksploatację w Pakistanie. Ot, ciekawostka…