Bello Italiano – pistolet maszynowy Beretta Modello 1938A.

      Możliwość komentowania Bello Italiano – pistolet maszynowy Beretta Modello 1938A. została wyłączona

Włoscy żołnierze walczący w obu wojnach światowych, są często traktowani w wielu potocznych opiniach z lekceważeniem i uśmieszkiem pobłażania.
Nic bardziej mylnego. Żołnierze ci zasłużyli na ogromny szacunek, zwłaszcza w okresie pierwszej wojny światowej, kiedy toczyli przez trzy lata (1915-18) walki w koszmarnych warunkach (większa część linii frontu przebiegała przez góry o wysokościach do 3 000 metrów), przeciwko przeciwnikom najwyższej klasy. Nie ułatwiała im życia także niekompetencja własnych dowódców, na czele z głównodowodzącym, generałem Luigi Cadorna który, nawet na tle wielu ówczesnych „dowódców-rzeźników”, okazał się być osobnikiem wyjątkowo aroganckim i bezmyślnym, a przy tym (co często idzie w parze) święcie przekonanym o własnej wielkości.
Koszty jego głupoty ponosili zwykli żołnierze i młodsi oficerowie, których Cardorna rzucał do kolejnych bezsensownych ataków na austriackie pozycje w Dolomitach i Alpach Julijskich. Szczególnie zażarte walki toczyły się na niespełna stukilometrowym odcinku frontu nad górską rzeką Isonzo (obecnie Socza w Słowenii), gdzie w ciągu kilkunastu miesięcy stoczono 12 bitew. Łączne straty wyniosły tam niemal półtora miliona żołnierzy, przy czym zdecydowana większość przypadała na stronę włoską.
Ostatnia ze wspomnianych bitew nad Isonzo, dwunasta (znana także jako bitwa pod Caporetto), zakończyła się katastrofą wojsk włoskich. Żołnierze po prostu mieli już dość nieustannej bezsensownej rzezi i „zagłosowali nogami” rzucając broń i oddając się masowo do niewoli. Nawiasem mówiąc, to właśnie po tej bitwie pewien młody niemiecki oficer, podporucznik Erwin Rommel, otrzymał najwyższe ówczesne odznaczenie za wzięcie do niewoli ośmiu tysięcy (!) żołnierzy włoskich jednego dnia.

Po lewej: front nad rzeka Isonzo (Alpy Julijskie), rok 1916. Włoska armata wciągana na pozycję w rejonie Krasji vrh (1 773 m). Operacją dowodzi kapitan Filodotti (w centrum zdjęcia, przytrzymujący się drabinki linowej). Po prawej: leutnant Erwin Rommel nonszalancko pozuje do zdjęcia po odznaczeniu najwyższym niemieckim orderem (chociaż o francuskiej nazwie: „Pour la Merite”) otrzymanym po bitwie pod Caporetto, 1917. Na mundurze widoczny jest także Żelazny Krzyż II klasy otrzymany dwa lata wcześniej za walki we Francji. Oba zdjęcia: domena publiczna

Zwycięskie oddziały austriackie i niemieckie po przerwaniu frontu wdarły się głęboko w terytorium Włoch, podchodząc aż pod Wenecję. Front zatrzymał się tam na linii rzeki Piave. Dopiero wówczas, wobec realnej możliwości przegrania wojny i pod silnym naciskiem francusko-angielskim wyrzucono wreszcie Cadornę ze stanowiska głównodowodzącego.
I stał się cud. Pod nowym dowództwem generała Diaza, zdemoralizowana i pobita armia ponownie stanęła do walki, a kraj cała mocą wsparł jej wysiłek. Kilka miesięcy później siły Austro-Węgier zostały doszczętnie rozgromione w bitwie pod Vittorio Veneto. CK wojsko poszło w rozsypkę, a wkrótce potem rozpadło się i samo imperium Habsburgów.
Takie było tło wydarzeń, podczas których powstała broń strzelecka zupełnie nowej generacji. Jej prapoczątki sięgają lat 1910 – 1915, kiedy we Włoszech powstała pierwsza w historii konstrukcja, którą można by sklasyfikować jako „pistolet maszynowy” i której użyto bojowo. Nazwano ją „Villar Perosa M15”, ale chociaż faktycznie strzelała nabojami pistoletowymi (9 mm Glisenti), była jednak w rzeczywistości miniaturowym, podwójnie sprzężonym lotniczym karabinem maszynowym, który miał służyć do obrony tylnej strefy w samolotach dwuosobowych (obsługiwał ją obserwator). Mimo imponującej szybkostrzelności 3 000 strzałów na minutę (po 1 500 z każdej lufy), Villar Perosa zupełnie nie sprawdził się jednak w tej roli. Amunicja pistoletowa była za słaba do walk powietrznych, a w dodatku mała pojemność magazynków powodowała, że wystrzeliwano je w ciągu jednej sekundy, po czym broń wymagała mozolnego przeładowywania.

„Pistolet maszynowy” Villa Perosa M15 w całej okazałości i w wersji przeznaczonej dla piechoty. Oba zdjęcia pochodzą z włoskiej instrukcji „Pistola Mitriagliatrice per Cartucce Regola Villar Perosa” z roku 1916

W tej sytuacji spróbowano znaleźć dla M15 jakieś inne zastosowanie. Po wyposażeniu w podstawę i tarczę (!), ten „pistolet maszynowy” trafił do uzbrojenia włoskiej piechoty, gdzie jednak także nie zachwycił – taki pseudo-karabin maszynowy nie był po prostu nikomu do niczego potrzebny. Na szczęście niektórzy z frontowych oficerów zorientowali się, że na jego bazie można by się pokusić o opracowanie czegoś dużo bardziej przydatnego – jednoosobowej szybkostrzelnej broni, lekkiej i poręcznej, której ogień mógłby „wymiatać” wrogie transzeje podczas szturmów.
W rezultacie, w roku 1917 ogłoszono stosowny konkurs. Spośród czterech propozycji, najwyżej oceniono konstrukcję 36-letniego inżyniera Tullio Marengoniego z firmy Pietro Beretta. Marengoniemu udało się wykorzystać sporą część podzespołów Villar Perosy (przy okazji obniżając nadmierną szybkostrzelność), które połączył z kolbą i elementami łoża przepisowego karabinu piechoty Carcano M1891.

Na zdjęciu górnym: pistolet maszynowy Beretta Modello 1918 (eksponat ze zbiorów Museo Storico Italiano della Guerra w Rovereto). Broń wyposażona jest w integralny bagnet, składany pod lufę. Fot. Vittorio Vaglio, (https://smallarmsreview.com). Na zdjęciu dolnym: Beretta Modello18/30, już z magazynkiem zakładanym od dołu. Fot. https://www.imfdb.org

Na początku 1918 jego konstrukcję, oznaczoną Beretta Modello 1918 skierowano do produkcji seryjnej. Pod sam koniec Wielkiej Wojny została ona użyta bojowo przez włoskie oddziały szturmowe „Arditi” podczas wspomnianej bitwy pod Vittorio Veneto. Obok niemieckiego Bergmanna M18, był to więc pierwszy „prawdziwy” pistolet maszynowy użyty w walce (chociaż warto odnotować, że część wyprodukowanych egzemplarzy nie była tak naprawdę bronią maszynową, a jedynie samopowtarzalną).

Sukces konstrukcji spowodował, że Marengoni w latach powojennych zajął sie projektowaniem kolejnych, coraz doskonalszych modeli pistoletów maszynowych. W roku 1935 przygotował kolejny prototyp, który trzy lata później, po dopracowaniu, został oficjalnie zaprezentowany odpowiednim władzom. Co ciekawe, formalnie nosił nazwę „karabinek automatyczny” – Moschetto Automatico Beretta Modello 38, czyli MAB 38. Jak w przypadku wielu innych państw w tym okresie, także i włoska generalicja nie wyraziła jakiegoś szczególnego entuzjazmu, za to bronią bardzo zainteresowali się policjanci. Nowe pistolety maszynowe, zamiast do wojska, trafiły więc na wyposażenie karabinierów oraz policji kolonialnej („Polizia dell’Africa Italiana”).

Pistolet maszynowy Beretta Modello 1938A wyprodukowany w roku 1942, ukompletowany z magazynkami 20- i 40-nabojowym. Charakterystyczną cechą broni jest brak osobnego przełącznika ognia. Jego rolę spełniały dwa języki spustowe – przedni umożliwiał prowadzenie ognia pojedynczego, a tylny – seryjnego. Fot. autora

Pierwsze zamówienia ze strony armii pojawiły się dopiero w roku 1941 – dla jednostek szturmowych strzelców alpejskich, dla spadochroniarzy oraz dla żandarmerii i faszystowskich batalionów „Czarnych koszul”. Wojsko, jak to wojsko, zażyczyło sobie oczywiście zmian w konstrukcji (inny tłumik płomienia / osłabiacz podrzutu, usunięcie mocowania bagnetu) – i tak w roku 1941 pojawił się model M1938A, który przyjęto do uzbrojenia jako standardowy. Sporą partię tych pistoletów maszynowych zakupiła także Rumunia, nie mogąca się doczekać produkcji własnej broni tej klasy. Od roku 1942 zaczęto także upraszczać i „odchudzać” konstrukcję broni – co poskutkowało modelami M38/42, M38/43 i kolejnymi.

Na zdjęciu górnym widoczny jest napis na komorze zamkowej broni: MOSCHETTO-AUT-MOD.38A-CAL9-BREVETN828-428 i w drugim rzędzie: P.BERETTA-GARDONE VT-ITALIA-1942-XX („Brevet” to numer patentu, natomiast „Gardone VT” to skrót pełnej nazwy miejscowości Gardone Val Trompia – siedziby firmy Pietro Beretta. Tajemnicze „XX” to po prostu rok produkcji wg kalendarza faszystowskiego – dwudziesty rok rządów Mussoliniego zapisany cyframi rzymskimi). Widoczny jest także numer seryjny egzemplarza. Pistolety maszynowe produkowane na eksport do Rumunii nosiły na komorze napis w jednej linii: PISTOL MITRALERA „P.BERETTA” CAL9-MOD.38A. Na zdjęciu dolnym: lufa z osłoną i osłabiaczem podrzutu, bardzo przypominającym amerykański „Cutts Compensator” od Thompsona M1928. Fot. autora

Największa sława broni przyszła, paradoksalnie, dopiero z chwilą kapitulacji Włoch w roku 1943. Zakłady Beretty w Gardone znalazły się wówczas na kontrolowanych przez Niemców terenach na północy kraju, gdzie powołano tzw. Włoską Republikę Socjalną (w której do władzy powrócił Benito Mussolini), znaną powszechnie jako Republika Salo. Wojna domowa, która toczyła się tam równolegle z wojną niemiecko-aliancką, powodowała, że Beretta produkowała coraz większe ilości broni, która z kolei zyskiwała także coraz większą popularność u wszystkich uczestników walk – faszystowskich milicjantów, wojsk wiernych Mussoliniemu, ich sprzymierzeńców z Wehrmachtu i SS, ale także u walczących z nimi partyzantów oraz wśród wojsk alianckich. Popularność ta utrzymała się także przez wiele lat po wojnie, a kolejne wersje tej broni używane były we włoskich siłach zbrojnych aż do początku obecnego stulecia i były także eksportowane do kilku odbiorców zagranicznych.

Zdjęcie górne: żołnierze jednostki „RSI Antisom” faszystowskiej Republiki Salo (ochotnicy z załóg unieruchomionych okrętów), walczący w latach 1944-45 jako zwykła piechota. Uzbrojenie stanowią pistolety maszynowe Beretta M1938A, a na hełmach M33 widoczna jest oznaka jednostki – tarcza herbowa z trzema rekinami. Zdjęcie dolne: członkowie formacji paramilitarnej “Brigate Nere” pozujący ze swoimi Berettami. Zdjęcie wykonano w roku 1944, gdy “Czarne Brygady” zajmowały się głównie fizyczną eliminacją cywilów, uznanych za przeciwników Mussoliniego, nieszczególnie paląc się natomiast do walk w obronie Republiki Salo przed nacierającymi wojskami alianckimi. Warto zauważyć, że zamiast ładownic na magazynki do pistoletów maszynowych, młodzi wojacy noszą ładownice na naboje do karabinków Carcano. Oba zdjęcia: domena publiczna

Beretta M1938 strzelała 9 mm nabojami pistoletowymi Parabellum i zasilana była z magazynków pudełkowych na 10, 20, 30 lub 40 naboi. Gniazdo magazynka miało zasuwaną osłonkę blaszaną, chroniąca wnętrze broni przed zanieczyszczeniami, kiedy magazynek nie był podpięty. Broń posiadała dwa spusty – przedni do ognia pojedynczego i tylni do seryjnego oraz osobny bezpiecznik, unieruchamiający zamek. Jej wadą była spora masa, ale dzięki temu broń była stabilna i bardzo celna podczas strzelania. Powszechnie chwalono jej niezawodność i jakość wykonania.

Jako ciekawostkę na koniec, można dodać, że akcja polskiej komedii „Giuseppe w Warszawie” z roku 1964 (z udziałem Antonio Cifariello, Elżbiety Czyżewskiej i Zbigniewa Cybulskiego) osnuta jest wokół przygód włoskiego żołnierza, który w okupowanej Warszawie usiłuje odnaleźć swoją broń – właśnie Berettę (wersja M38/42), skradzioną mu podczas wyjazdu urlopowego z frontu wschodniego, przez polski ruch oporu.

Sympatyczny Giuseppe Santucci (Antonio Cifarello) ze swoim pistoletem maszynowym Beretta M38/42 w towarzystwie konspiratorki Marysi (Elżbieta Czyżewska). Kadr z filmu „Giuseppe w Warszawie” w reżyserii Stanisława Lenartowicza, 1964