Początek XX wieku obfitował w „urodzaj” kieszonkowych pistoletów strzelających nabojem 6,35 mm Browning. Także i firma Carl Walther wprowadziła na rynek w roku 1909 miniaturowy pistolet o przydługiej nazwie “Deutsche Selbstlade Pistole Walther, Model 1909, Kaliber 6,35.” Broń odniosła całkiem spory sukces na rynku cywilnym, chociaż w toku eksploatacji użytkownicy zgłaszali do niej nieco zastrzeżeń – w szczególności irytująca była spora liczba drobnych części, które łatwo było zgubić podczas rozkładania / czyszczenia.
Wszystkie te wady poprawiono w nowej konstrukcji, której także nadano bardziej ergonomiczny kształt. Nazwano ją „Walther Model 2” (przy okazji wstecznie zmieniono nazwę poprzednika na „Walther Model 1”), a jej produkcję rozpoczęto najprawdopodobniej w roku 1913 (chociaż niektóre publikacje podają wcześniejsze daty). Nowy pistolet pozostał w produkcji przez cały okres I wojny światowej, a w roku 1919 zastąpiono go nieco zmodernizowanym „Walther Model 5” (który konstrukcyjnie nie różnił się od poprzednika prawie niczym, a jedynym widoczną zmianą – poza samą nazwą – był inny układ rowków na zamku, ułatwiający jego odciąganie).

Walthery Model 2 produkowano w dwóch odmianach. Wcześniejsza charakteryzowała się dość niezwykłym wskaźnikiem obecności naboju w komorze – była nim… szczerbinka, która wysuwała się dopiero po wprowadzenia naboju. Wyprodukowano stosunkowo niewielką liczbę pistoletów tej odmiany, po czym ze szczerbinki po prostu w ogóle zrezygnowano, ograniczając się do wzdłużnego wyżłobienia na grzbiecie zamka i symbolicznej „wypustki” pełniącej rolę muszki. W sumie miało to sens – oryginalne rozwiązanie dość znacznie podnosiło koszt produkcji, a ponieważ przewidywane było używanie pistoletu na dystansach nie dłuższych niż kilka metrów, dokładniejsze celowanie i tak nie miało znaczenia.
Obecnie ocenia się, że łącznie wyprodukowano około 50 000 pistoletów „Walther Model 2” (w tym kilka tysięcy pierwszej odmiany). Broń, co ciekawe, zyskała dużo większą popularność poza granicami Niemiec niż w samej ojczyźnie. Jak się okazało, oszczędni Niemcy sami chętniej kupowali tańsze, choć dużo gorsze jakościowo 6,35 mm pistolety hiszpańskie, czy też belgijskie kieszonkowe Browningi.

Całkiem sporo małokalibrowych Waltherów znalazło się natomiast na terenach Rosji Radzieckiej (nast. ZSRR). Część pozostała tam po działaniach wojennych, a część została zakupiona z zapasów producenta po ożywieniu wzajemnych kontaktów handlowych (po podpisaniu radziecko-niemieckiego traktatu w Rapallo w 1922). Małe, poręczne i niezawodne pistolety pozyskiwane były chętnie przez działaczy partyjnych, przez dowódców Armii Czerwonej oraz przez wyższy personel organów bezpieki. Mimo, że np. zgodnie z „Normą nr 1” enkawudzistom przysługiwał służbowy rewolwer „Nagan” (a od połowy lat trzydziestych zamiennie pistolet „TT”), w tym samym dokumencie dopuszczano także, by wyżsi rangą funkcjonariusze mogli posługiwać się dodatkowo bronią mniejszego kalibru, bez precyzowania jej nazwy / modelu.
Tajemnica pistoletu Błochina
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku, dawno już zapomniany „Walther Model 2” nagle ponownie znalazł się w centrum uwagi historyków. Wiązało się to z przyznaniem przez ostatniego przywódcę ZSRR, Michaiła Gorbaczowa, że zbrodni katyńskiej dokonało NKWD na osobisty rozkaz Stalina i Politbiura. Po tej deklaracji i na fali ówczesnych przemian, Rosjanie udostępnili znaczne ilości archiwalnych dokumentów, a nawet wdrożyli oficjalne śledztwo, dzięki czemu na światło dzienne wypłynęły także nazwiska konkretnych sprawców, z których niektórzy – jak się okazało – nadal wówczas żyli i mogli złożyć zeznania.
Oczywiście większość przesłuchiwanych wniosła niewiele – po kilkudziesięciu latach niewiele pamiętali lub nie chcieli pamiętać. Wyjątkiem okazały się złożone w 1991 zeznania Dimitrija Tokariewa, który wiosną 1940 roku był naczelnikiem Obwodowego Zarządu NKWD w Kalininie (obecnie Twer). Stojący nad grobem, wpółślepy starzec szczerze i ze szczegółami opowiedział historię kaźni ponad sześciu tysięcy polskich więźniów z obozu w Ostaszkowie (głównie oficerów i funkcjonariuszy policji oraz Korpusu Ochrony Pogranicza), jakiej dokonano w siedzibie NKWD właśnie w Kalininie. Co prawda starał się przy tym pomniejszać swoją rolę i choć przyznał się do udziału w „operacji” (ale tylko w roli administracyjnej, zaprzeczając jakoby osobiście wykonywał egzekucje), to za same morderstwa obwiniał przybyłą z Moskwy ekipę dowodzoną przez Wasilija Błochina (zob. przypis 1) oraz lokalnych funkcjonariuszy-ochotników, w tym nawet swojego kierowcę.
Faktem jest, że wiele informacji, które Tokariew ujawnił, później zostało potwierdzonych w wyniku ekshumacji w Miednoje (np. wskazał miejsca pochówku, opisał procedury zabijania i postępowania z ciałami ofiar itp.). Na jego korzyść przemawiało także i to, że piastując tak wysokie stanowisko, jako jedyny (!) z uczestników, nie znalazł się na liście osób nagrodzonych za „akcję polską”. Z drugiej strony, jak na kogoś, kto rzekomo sam wówczas nie zhańbił się katowską robotą (czyli okazał brak „czekistowskiej niezłomności”), zrobił później niczym niezakłóconą karierę w resorcie i przeszedł na emeryturę w roku 1954 jako generał major i minister Bezpieczeństwa Państwowego Tatarskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej…
W roku 1994 zeznania Tokariewa zostały udostępnione historykom i tak oto na scenę powrócił „Walther Model 2”:
Prokurator Anatolij Jabłokow [AJ]: Dmitriju Stiepanowiczu, jaką broń posiadał pan i inni oficerowie NKWD?
Świadek Dmitrijj Тokariew [DT]: Przepisowe – TT, u mnie co prawda był malutki niemiecki pistolet kieszonkowy „Walter”, przy czym jak przyjechał… przyjechali Błochin, Siniegubow i Kriwienko, przywieźli ze sobą całą walizkę pistoletów. Okazuje się, że pistolety szybko się niszczą. I tak, walizkę pistoletów przywieźli.
AJ: A jakie pistolety przywieźli?
DT: Pistolety „Walter”
AJ: „Walter”?
DT: „Waltery”. Według mnie „Waltery”
[…]
AJ: A naboje jakie, do tych pistoletów?
DT: No, „Walter” znany pistolet – „Walter numer dwa”, a jaki kaliber, nie wiem. Kiedyś wiedziałem, teraz nie wiem.
AJ: Nasze naboje do nich pasowały?
DT: Nasze naboje? Nie.
Ten fragment zeznań wymaga komentarza, a właściwie kilku. Sowiecka bezpieka począwszy od lat dwudziestych stosowała „ustandaryzowaną” metodę mordowania ofiar – strzał w tył głowy lub w kark. Dokonywano tego bezpośrednio nad „dołami śmierci” lub na terenie obiektów w których mieściły się siedziby „organów” (najczęściej w piwnicach lub osobnych barakach). Na terenie otwartym używano głównie etatowej broni służbowej (Nagan, TT), natomiast w niewielkich zamkniętych pomieszczeniach problemem dla katów stawały się: możliwe rykoszety, hałas (stąd np. słynna skórzana chroniąca uszy czapka-pilotka Błochina, także opisana przez Tokariewa), gazy prochowe (od kilkudziesięciu do kilkuset strzałów w ciągu niewielu godzin w małych, słabo wentylowanych pomieszczeniach), czy krwawienie ofiar. To wszystko uzasadniało stosowanie broni małokalibrowej. Potwierdzają to także dokumenty, takie np. jak zamieszczony niżej protokół rozchodu amunicji według kalibrów, z egzekucji wykonanych w Uljanowsku (tak, kaci też mieli swoją biurokrację…). Z drugiej strony faktem jest, że w Miednoje przy ciałach ofiar pomordowanych w Kalininie, nie odkryto pocisków 6,35 mm, ale też spośród kilku tysięcy zabitych ekshumowano tylko bardzo niewielką liczbę.
Zeznania Tokariewa spowodowały jednak, że obecnie w niektórych publikacjach, jako rzecz oczywista i dowiedziona, podawana jest informacja o używaniu przez Błochina pistoletu Walther Model 2. Niestety, nie jest to takie proste. Kilka lat temu opublikowano zdjęcia instrukcji wydanej przez NKWD w roku 1939, opisującej pistolet „Walther PPK”, który tu nazywa się „automatycznym pistoletem systemu Walter, kalibru 7,65 drugiego wzoru”. Być może więc Tokariew mówił właśnie o nich… Cóż, tej zagadki chyba nie da się definitywnie rozwiązać. Pozostawmy ją więc i pamiętajmy o zbrodni, która przez tyle lat starano się zakłamać.

(1) Wasilij Błochin (1894 – 1955) główny kat sowieckiej bezpieki w latach 1926-1953 (stanowisko formalne: naczelnik oddziału administracyjno-gospodarczego Komendantury OGPU / NKWD / MGB). Osobiście zastrzelił nie mniej niż 15 t y s i ę c y osób (w tym najbardziej prominentnych: Kamieniewa, Zinowiewa, Tuchaczewskiego, czy Jeżowa). Był odpowiedzialny za organizacje i realizację końcowego etapu (egzekucje, grzebanie zwłok) polskich więźniów z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie; osobiście uczestniczył w wymordowaniu więźniów z ostatniego tych obozów w kwietniu-maju 1940. Zmarł na zawał serca (według niektórych źródeł popełnił samobójstwo).